czwartek, 13 marca 2014

Chapter One

Godzina 23:54, piątek a ja siedzę w radiowozie i słucham jakże interesującego wykładu jakiegoś zarośniętego drwala od którego jedzie wódą. Pech chciał, że akurat dzisiaj musiała tutaj stać policja kiedyto sobie jechałem 250km/h moim cackiem. Dostałam go na moje wczorajsze urodziny od moich rodziców. Tak jestem bogata ale nie zachowuje się szmatowato ani nie mam miliona pięciuset warstw tapety, tipsów itp. Staram się zachowywać normalnie a ten samochód mi tego nie ułatwiał. Ale jak to mówią " Jak coś dają to bierz". Jestem najlepszą uczennicą w szkole,która ma średnią 5.0 a jak wiadomo w liceum nie jest łatwo. Traktuje naukę jako takie oderwanie się od problemów. Nie mam wybujałego życia towarzyskiego i milion przyjaciół. Mam tylko jedną przyjaciółkę- Avril z którą się znam od piaskownicy. Ale wracając do radiowozu. Kiedy drwal zasnął i policjant oddał mi dokumenty wyszłam z niego i udałam się w kierunku Briff( tak nazywa się auto) oczywiście nie obyło się bez wlepienia mandatu którym szczerze powiedziawszy nie przejełam się za bardzo. Jednak miałam przeczucie,że coś się zaraz stanie i to za moimi plecami. Moja ciekawość zwyciężyła. Odwróciłam się. Ujrzałam pięciu ludzi,którzy wyciągają policjanta z radiowozu i zaciągają w kierunku pobliskiego lasu. Avery,stój nie idź tam to oznacza kłopoty- podpowiadał mi mój wewnętrzny rozum ale nim się spostrzegłam stałam za drzewem obserwując blond włosego chłopaka mierzącego w stronę policjanta bronią. Widziałam ruchy ich warg ale nie mogłam usłyszeć o czym rozmawiają. Postanowiłam podejść bliżej. Idąc w ich kierunku nadepnelam na patyk wydając charakterystyczne chrupnięcie. Modliłam się aby nie usłyszeli tego lecz moje błagania poszły na marne. Jeden z nich, ten blondyn, odwrócił się za, którego śladem poszła pozostała czwórka. Nie interesował mnie już los tego policjanta tylko moje życie. Nie czekając na ich reakcje udałam się czym więcej sił w nogach w stronę Briff. Biegłam odwracając się cały czas do tylu aby przypadkiem nie ujrzeć tych pięciu facetów. Gdy odwróciłam się chyba 30 raz i nikogo nie zauważyłam zwolniłam . Szłam powolnym krokiem w stronę Briff. Stojąc przy aucie włożyłam rękę do małej kieszeni kurtki aby wyjąć kluczyki ale nic nie poczułam. Zaczęłam panikować. Pewnie jak biegłam to mi wypadły. A co jak oni je znaleźli.?
- Tego szukasz.?
Odwróciłam, się i prawie upadłam. Przede mną stał ten blondyn. Jego niebieskie niczym ocean oczy były otoczone mgłą a rysy twarzy mocno zarysowane. Zgrabny nos szybko kurczył się i zwiększał a na twarzy widniało wkurwienie. Blond włosy zaczesane były do góry i poburzone.
- T..t..t...tak dzi..dzięki
Gdy sięgałam ręką po kluczyki zamknął ją i przycisnął mnie całym ciężarem ciała do Briff. No jasne co ja sobie myślałam, że po tym co widziałam puści mnie wolno.? Chyba jednak nie jestem taka mądra
- Nie...nie...nie. Nie odjedziesz stąd
- Cz..cz...czemu.?
Nachylił się do mojego ucha
- Za dużo kochanie widziałaś. Nie mogę cię teraz tak poprostu puścić
Zadrżałam. Co on miał zamiar ze mną zrobić.? Chce mnie zabić.?
- Chcesz mnie zabić.?
- Taką ślicznotkę.? Nie miałbym serca
- To co chcesz.?
- A czy ktoś powiedział,że coś chce.?
- No nie...ale mam takie przeczucie
- Powiem ci coś głupiutka Avery...masz dobre przeczucie. Ale jeszcze nie teraz. Pozwalam ci odejść bo wiem, że się mnie boisz i nie zrobisz nic wbrew mojej woli...mam rację.?
- M..m..masz
- To świetnie. Masz-wyciągnął swoją rękę w której były moje kluczyki a ja natychmiastowo je od niego wzięłam- Wpadne jutro. Pa Avery
I nagle zniknął. Nie chcąc jeszcze raz  sie z nim spotkać wsiadłam do samochodu i udałam się do domu mojego i Avril. Mieszkamy razem od tygodnia z racji tego,że jesteśmy już pełnoletnie. Gnałam jak burza przez Londyn, aż dojechałam pod biały domek na uboczu. Wysiadłam i w mgnieniu oka stałam pod drzwiami. Odkluczyłam je i weszłam do środka. Udając się do mojego pokoju w głowie kłębiło mi się jedno pytanie: Czego on chce.? Niemyśląc dłużej wpakowałam się do łóżka przygotowywując się na jutrzejsze spotkanie z Tajemniczym Blondynem.

Prologue Forbidden love

Cza­sami wy­daje nam się, że mie­szka w nas

dwóch różnych ludzi. Je­den, który wszys­tko dos­ko­nale czy­ni i te­go człowieka pre­zen­tu­jemy światu. Jest też i ten dru­gi, które­go się wstydzi­my, i te­go uk­ry­wamy.
W każdym człowieku is­tnieje coś ta­kiego jak wewnętrzny dy­sonans i niespójność. Każdy chciałby być dob­ry, a je­dynie do­konu­je czynów, których sam często nie rozumie.

Dlacze­go tak jest? Dla­tego, że człowiek nie jest Bo­giem, nie jest też aniołem, ani jakąś na­dis­totą, a je­dynie małym piel­grzy­mem w długiej, da­lekiej drodze swo­jego życia. Włas­ne słabości czy­nią go wy­rozu­miałym i łagod­nym w sto­sun­ku do in­nych. Ktoś, kto jest bez­kry­tyczny wo­bec sa­mego siebie, będzie twar­dy i niez­dolny wczuć się w in­nych. Nie będzie umiał ni­kogo po­cie­szyć,
do­dać od­wa­gi i wy­baczyć. Szczęście, miłość i przy­jaźń tkwią tam, gdzie ludzie są wrażli­wi,
łagod­ni i de­likat­ni w słowach, i wza­jem­nie kon­taktach.

Nazywam się Avery Miller i odpowiem wam hisorię mojego życia które  się zmieniło przez jednego chłopaka. Gangstera który budzi postrach w obrębie całej Anglii jak nie dalej. Jego imię i nazwisko budzi dreszcze. Nazywa się on...Niall. Niall Horan